O wynikach sprzedaży w 2019 r. i sytuacji marki Renault Trucks na rynku polskim rozmawiamy z Marcinem Majakiem – dyrektorem sprzedaży Renault Trucks.
„Samochody Specjalne”: Jak Renault Trucks Polska podsumowuje wyniki roku 2019?
Marcin Majak: Mamy zauważalny spadek sprzedaży samochodów ciężarowych. To wszystko wydarzyło się w ciągu ostatnich 4 miesięcy ubiegłego roku. Rynek powinien był wcześniej zareagować, jednak w pierwszej połowie roku sprzedaż nakręcało wprowadzenie nowych tachografów cyfrowych. W segmentach poniżej 16 t dmc. sytuację określiłbym jako zdecydowanie korzystną – tam tendencja wzrostowa się utrzymała. Całościowy spadek sprzedaży wynika oczywiście z tego, że ponad 70% rynku stanowią ciągniki siodłowe, więc cokolwiek się wydarzy w transporcie międzynarodowym, wpływa na całą branżę.
Co było przyczyną tej sytuacji?
Jesteśmy w naturalnym, zmiennym cyklu, w którym pojawiają się spadki, ale dodatkowo pojawiły się oznaki spowolnienia w niektórych gałęziach gospodarki, takich jak na przykład przemysł motoryzacyjny. Z naszych rozmów z klientami wynika, że są oni dalecy od entuzjazmu, szczególnie ci, którzy pracują w transporcie międzynarodowym. Końcówka roku poprawiła nieco sytuację – importerzy chcieli pozbyć się stoków i pojawiły się ruchy cenowe. Musimy pamiętać, że to polskie firmy są europejskim numerem jeden w transporcie międzynarodowym. Nie dziwmy się zatem, że polska branża transportowa w wyraźny sposób reaguje nawet na niewielkie zmiany w sytuacji gospodarczej w Europie. Przewoźnicy obawiają się też następstw, jakie przyniesie ze sobą pakiet mobilności. Jest to taki miecz Damoklesa, który wisi, ale nie wiadomo, kiedy opadnie.
Czy Renault Trucks w bieżącym roku planuje w Polsce jakieś specjalne akcje w zakresie promocji produktów czy zwiększenia sprzedaży?
Przede wszystkim nasza rentowność musi być na odpowiednim poziomie, bo musimy przecież zapłacić naszym pracownikom – słabo się płaci udziałami rynkowymi. Nie wolno nam także zapomnieć o tym, co robiliśmy do tej pory. Zatem nie robimy żadnej rewolucji, tylko nastawiamy się na ewolucję. Staramy się nie zaprzepaścić tego, co do tej pory udało się nam osiągnąć. W dotychczasowej współpracy z Volvo było sporo pozytywów i tego nam nie wolno zniszczyć. Wiele dotychczasowych działań przynosiło bardzo dobre rezultaty, jak na przykład rozwój sprzedaży podwozi i pojazdów specjalistycznych.
Myślę, że powinniśmy zwiększyć nacisk na obecność Renault Trucks właśnie w segmencie podwozi. W roku 2012, jeszcze przed połączeniem z Volvo, byliśmy tam zauważalni, warto do tego wrócić. Mamy tu wiele ciekawych modeli do zaproponowania z gamy D, C czy K. Chcemy mocniej zaistnieć w branży budowlanej – tu stawiamy na samochody gamy C oraz ewentualnie K, a także w dystrybucji z gamą D. W Polsce sektor dystrybucyjny jest wyraźnie niedoinwestowany, pracują w nim stare, mocno wyeksploatowane pojazdy.
Oczywiście nie będziemy zaniedbywać naszych ciągników siodłowych gamy T – to są niezawodne, oszczędne i komfortowe pojazdy. W 2020 r. odświeżamy gamę D – zmiany są na tyle duże, że samochody powinny zyskać jeszcze większą przychylność kierowców.
Rozszerzamy również aktywność naszych serwisów, wychodzimy bowiem do użytkowników samochodów dostawczych – oferując profesjonalną obsługę i naprawę ich pojazdów Renault Master w bardzo konkurencyjnych terminach. Mamy przygotowane stanowiska i przeszkolonych do tego ludzi.
Są postawione jakieś konkretne cele liczbowe do osiągnięcia?
Zakładając, że w bieżącym roku wystąpi dalszy ogólny spadek sprzedaży, liczymy na zwiększenie naszego udziału w rynku. Wizja roku 2020 jest wciąż obarczona zbyt dużym błędem, abyśmy mogli mówić o jakichkolwiek wielkościach. Jesteśmy jako Renault Trucks Polska w fazie przemian, więc zapewne te wzrosty będą niewielkie. Sporo jest do zrobienia w segmencie podwozi. Odbiorcy podwozi to są inni klienci, patrzący na swój biznes pod innym kątem niż przewoźnicy międzynarodowi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Dariusz Piernikarski