O wypowiedź nt. wyników sprzedaży w 2020 r. i sytuacji marki Renault Trucks na rynku polskim poprosiliśmy Marcina Majaka, dyrektora sprzedaży Renault Trucks Polska:
Marcin Majak: Plan na rok 2021 przygotowywaliśmy w październiku na podstawie danych z ostatnich 9 miesięcy – rozwój rynku w nadchodzących miesiącach był trudny do ocenienia. W marcu i kwietniu rynek praktycznie zamarł, potem nastąpił powolny wzrost, z lekkim przyhamowaniem w okresie urlopowym. Wynikało to z cyklu produkcyjnego. W ostatnim kwartale nastąpiła nieoczekiwana eksplozja zamówień. Teraz – w połowie stycznia – mógłbym powiedzieć, że nasz plan sprzedaży z października już został zrealizowany, ale oczywiście w międzyczasie dokonaliśmy odpowiednich korekt. Ten duży popyt na samochody nowe w końcówce roku przeniósł się również w całej rozciągłości na samochody używane.
Zazwyczaj klienci decydują się na zakupy nowych samochodów w końcówce roku szukając kosztów – to jest jak najbardziej zrozumiałe. Zazwyczaj są to wówczas pojazdy stokowe. Ta nietypowa sytuacja z jaką mieliśmy do czynienia pod koniec ubiegłego roku była spowodowana tym, że fabryki w okresie lockdownu wstrzymały produkcję, nie było samochodów, magazyny zostały praktycznie opróżnione do zera i po wznowieniu produkcji z ograniczoną ze względu na warunki sanitarne wydajnością, po okresie wakacyjnym czas oczekiwania uległ kolosalnemu wydłużeniu.
W dalszym ciągu istnieje ryzyko ponownego załamania rynku. Pojawia się pytanie, na ile odrabianie strat związanych z brakiem sprzedaży w roku ubiegłym przeciągnie się na rok 2021. Panuje przekonanie, że miniony rok był jednym z najlepszych w historii dla polskich firm transportowych. Na to składa się kilka rzeczy – wzrost stawek przewozowych w okresie lockdownu – szczególnie na niektórych kierunkach takich jak np. Włochy, ceny paliwa na rekordowo niskim poziomie, korzystny kurs euro i ogólnie – wysokie zapotrzebowanie na usługi transportowe, wynikające z przestoju fabryk w okresie początkowym i nadrabiania dostaw w końcówce roku.
Przypomnę, że przełom 2019–2020 to okres intensywnych zmian w organizacji Renault Trucks, włącznie z rotacjami w zakresie obsady osobowej. Do naszej sieci dołączyło dwóch Agentów, to trochę taki powrót do korzeni i organizacji opartej na sile lokalnych przedsiębiorców. Mówiąc o spadku rejestracji pojazdów Renault Trucks zauważmy, że standardowy cykl produkcyjny to 3 miesiące. Aby rejestrować samochody w styczniu, muszę je zamówić w fabryce we wrześniu. Nie mieliśmy zapewnionych dostaw na końcówkę roku 2019 i początek 2020. Wtedy dopiero powstawała nowa organizacja. W marcu byliśmy gotowi do działania, jednak wybuch pandemii pokrzyżował nam plany, lockdown zamknął możliwość spotkań. Renault Trucks Polska nie ma w portfolio zbyt wielu dużych flot, co wynika z polityki firmy – a małe i średnie przedsiębiorstwa kupują na bieżąco, bez długoterminowych kontraktów.
W segmencie podwozi sytuacja wygląda o wiele lepiej – nie jest to rynek sprzedaży flotowej związanej przede wszystkim z ciągnikami siodłowymi, dostawy lokalne nie były też tak mocno dotknięte przez COVID. Segment komunalny musiał działać – śmieci trzeba było wywozić niezależnie od pandemii, nieprzerwanie trwały dostawy artykułów spożywczych. W segmencie komunalnym pojawiła się też wynikająca z przepisów ustawowych konieczność częściowej modernizacji flot. Na naszą korzyść zadziałało również to, że dysponujemy bardzo dobrymi podwoziami.
Rok 2020 zakończył się dużym popytem na pojazdy ciężarowe. Budujące jest to, że nasi klienci są nastawieni bardzo optymistycznie – to widać w portfelu zamówień. Nie zapominam, że nie jesteśmy sami na rynku – w tym roku czynnikiem decydującym o zakupie mogą być szybkie terminy dostaw. Myślę, że jeżeli sytuacja się drastycznie nie zmieni i utrzyma się dotychczasowy popyt, to cały rynek samochodów ciężarowych w Polsce powinien wrócić w ciągu tego roku do poziomu sprzed wybuchu pandemii.